Aktualności Aktualności

W cieniu buka i jodły

Przebudowa drzewostanów świerkowych w Beskidach to wyzwanie dla praktyki i nauki leśnej, bezprecedensowe w skali Europy.  Podczas szczytu gradacji kornika drukarza w latach 2006-2010 nadzieję leśnikom dawały pozytywne efekty przebudowy świerczyn w Beskidzie Małym. Tam leśnicy z masowym zamieraniem monokultur świerkowych zmierzyli się niemal 60 lat wcześniej.

Beskid Mały, to niewielkie pasmo górskie rozciągające się na powierzchni około 400 km kwadratowych pomiędzy: Bielskiem-Białą, Andrychowem, Wadowicami, Suchą Beskidzką i Żywcem.  Przełom Soły dzieli go na dwie części: zachodnią, z kulminacją Czupla i Magurki Wilkowickiej, tworzącej Pasmo Magurki, a dalej przechodzącej w Pasmo Bujakowskiego Gronia oraz wschodnią, zwaną Górami Zasolskimi albo Beskidem Kocierskim, z kulminacjami Madohory i Leskowca. Od wschodu granicę Beskidu Małego stanowi  meandrujące koryto Skawy.

Pierwotnie, na podłożu utworzonym z fliszu karpackiego, wykształciły się lasy, głównie bukowe, bukowo-jodłowe i jodłowe, które od połowy XIX wieku podlegały intensywnym zabiegom gospodarczym. Idee panujące ówcześnie w leśnictwie, struktura własności oraz sytuacja ekonomiczna doprowadziły do zmniejszenia areału lasów pochodzenia naturalnego, na korzyść monokultur świerkowych. W latach 50-tych sztucznie wprowadzony świerk,  zaczął zamierać  z powodu opieńkowej zgnilizny korzeni.  Osłabione drzewostany dodatkowo zaatakował kornik.

-To był czas małych nadleśnictw- wyjaśnia Jerzy Potocki, nadleśniczy Nadleśnictwa Andrychów. -Istniejące wtedy Nadleśnictwo Porąbka miało zaledwie 5 leśnictw i tylko tam usuwano w tym okresie około 200 tys. m sześć drewna rocznie. Skala była wiec porównywalna z tym, co działo się później, na początku XXI wieku w pozostałych częściach Beskidów. Trzeba pamiętać, że w latach 50. i 60. ubiegłego wieku nie było takiego sprzętu jak dziś, zamiast ciągników były konie. Mimo to leśnicy nie tylko uporali się z usunięciem na czas porażonych drzew, ale również z sukcesem przebudowali te drzewostany. Dzięki temu dziś w Beskidzie Małym możemy cieszyć oczy 50-70-letnimi borami jodłowo-bukowymi.

  Odnowienia już w tamtych czasach starano się przeprowadzać tak, by wprowadzane gatunki drzew były zgodne z naturalnym siedliskiem. Leśnicy sadzili buka i jodłę z domieszką świerka. Niestety do końca lat 80. wysoki poziom imisji nie sprzyjał jodle. Wśród leśników i naukowców dominowała nawet opinia, że jodła się wycofuje. Tylko buk, który nie miał żadnego wroga w przyrodzie ożywionej i był odporny na czynniki abiotyczne dobrze się rozwijał i przyrastał.  Wprowadzenie nowych technologii ograniczających zanieczyszczenie środowiska a wcześniej recesja w przemyśle przywróciły jodle dobre warunki, co w przyrodzie najlepiej obrazują często spotykane naturalne odnowienia z samosiewu.

- Mimo to wprowadzanie jodły i jej utrzymanie w drzewostanie wymaga od leśników dużego zaangażowania i większego jak przy innych gatunkach nakładu pracy i środków- tłumaczy J. Potocki. -Zagrożeniem dla jodły jest zwierzyna leśna. Nawet jeśli nie ma jeleni, to jodła jest przysmakiem saren xxx. Wyprowadzenie pokolenia jodły w praktyce nie jest możliwe bez zabezpieczania  upraw i młodników. Najskuteczniejsze są grodzenia choć w górach nastręczają większych problemów niż na nizinach. Dlatego w dużo większym zakresie stosuje się zabezpieczanie przy pomocy repelentów. Jodła nie dość że smakuje zwierzynie płowej to jeszcze ma tą wadę iż powoli rośnie przez pierwsze 10 lat. Jest także łakomym kąskiem dla wszelkiej maści złodziejaszków ,którzy handlują choinkami a co gorsza stroiszem, niszcząc niekiedy duże powierzchnie młodników.

Z uwagą leśnicy przyglądają się również bukom. Ten na razie „bezproblemowy" gatunek jest bardzo ekspansywny. Doskonale radzi sobie bez pomocy człowieka. Leśnicy,  by zachować wielogatunkowy skład drzewostanów  wprowadzają  w górach jodłę i jawora ale sadzą też modrzewie, jesiony i inne, w tym domieszki biocenotyczne. Wielogatunkowość wzmacnia odporność drzewostanów. Przebudowa drzewostanów w Beskidzie Małym nie wyeliminowała także całkowicie z składu gatunkowego świerka. Jego udział w górskich drzewostanach Nadleśnictwa Andrychów wynosi obecnie około 10 proc.

Sam proces przebudowy drzewostanów w Beskidzie Małym nie budził kiedyś tylu społecznych emocji, co późniejsza klęska zamierania drzewostanów świerkowych w Beskidzie Śląskim i Żywieckim. W połowie ubiegłego stulecia w Polsce nie funkcjonowały społeczne ruchy ekologiczne, inaczej patrzono również na gospodarkę leśną.

-Pozostawienie naturze zamierającego drzewostanu uznano by w tamtych czasach za rażący przykład niegospodarności, a w najlepszym razie za brak troski o ład i porządek w lesie. Dzisiaj mimo, że ekolodzy chcą inaczej, też trzeba dbać o drewno.  W leśnej gospodarce wielofunkcyjnej zmieniły się jednak priorytety i ważniejsza często bywa kózka czy trzpiennik od ładu i estetyki, że nie wspomnę o potrzebach społecznych lub względach przeciwpożarowych  – mówi nadleśniczy J. Potocki.

Zmiany ekonomiczne ostatnich dwóch dekad oraz nowa struktura lokalnych rynków pracy skierowały uwagę samorządów lokalnych i biznesu w stronę turystyki. To często główna oś strategii rozwoju gospodarczego, w której walory środowiska naturalnego mają zasadnicze znaczenie.

-Leśnicy w ostatnich latach odczuwają zwiększone zainteresowanie społeczne lasami tego regionu. Oczekiwania inwestorów i ekologów, nie dość, że często przeciwstawne, to jeszcze nie zawsze idą w parze z gospodarką leśną. Staramy się osiągnąć kompromis, by zachować wszystkie funkcje lasu, choć społeczna presja zdecydowanie przechyla się w stronę społecznego udostępniania nie zawsze z korzyścią dla lasu- podsumowuje J. Potocki.